„Warsaw After Midnight” – warszawski Batcave [RECENZJA]

1 listopada 2024 r. odbędzie się premiera składanki „Warsaw After Midnight” wydanej przez Musica Tenebris. Jest to dokumentacja pewnego fenomenu, który pojawił się na warszawskiej scenie – odrodzenia deathrocka wśród młodych, kreatywnych kapel

Autorka: Justyna Wróblewska

Deathrock umarł, niech żyje deathrock! Można by pomyśleć, że gatunek zwany deathrockiem lata świetności ma dawno za sobą. Ba, jest obecnie taki, jak nazwa wskazuje – martwy. Nic z tych rzeczy. I can die a thousand times, but I’ll always be here – śpiewał Rozz Williams. Reanimacji trupa podjęły się ostatnio cztery młode, warszawskie zespoły – Eat My Teeth, Natures Mortes, Nameless Creations i Marie Laveau. Kapele świeże, pomysłowe i buntownicze, które przenoszą teatralno-cmentarne tradycje na nasz polski grunt, dodając do nich wiele od siebie. Nic więc dziwnego, że założone przez człowieka-orkiestrę, Błażeja Grygiela, wydawnictwo Musica Tenebris podjęła się udokumentowania renesansu mrocznych dźwięków, jakże innych od trendów, które królowały na scenie dark independent ostatnimi laty.

W świat groteski i mroku wprowadzają nas Natures Mortes. Pierwsze riffy Liars Web czy Bruises i już czujemy się jak przeniesieni w lata 80. Lekko punkowy wokal a’la Lucas Lanthier, chwytliwe melodie. Słychać tu wpływy Sonic Youth, Virgin Prunes czy Christian Death, zaś początek Pulling Strings przywodzi mi na myśl Silent Hedges Bauhausu. Jest sporo punkowej energii, jednak dużo bardziej uporządkowanej niż w przypadku chociażby Eat My Teeth. Jest też sporo gotyku, utwory Natures Mortes są chyba najmroczniejszymi z całej płyty, jednocześnie też mniej teatralnymi. Wyborny wstęp.

NATURES MORTES, fot. https://www.facebook.com/naturesmortesband

Kolejne cztery utwory należą do Eat My Teeth. I tu czeka nas spora zmiana tonacji. Zgrzyty, dysharmonijne zagrywki, wrzaski. Piskliwy, skandujący wokal Nata robi tu ogromną robotę, w refrenie zaś przeradza się w growl. Ciary na plecach, jestem pełna podziwu. All Junkies Go to Heaven to mój zdecydowany faworyt – szybki, energiczny, pełen wściekłości. Prowokacyjny tytuł zapada w pamięć. Kolejne utwory również nie zawodzą, zespół bawi się gitarowym sprzężeniami, tworząc industrialno-noise’owy efekt. Surowa energia, zabawa formą, atak na zmysły – wszystkie te elementy tworzą prawdziwie anarchistyczną mieszankę teatralnego dethrocka ze wściekłym punk rockiem. Teksty – świeże i ciekawe, a przede wszystkim zaangażowane oraz kwestionujące zastaną rzeczywistość.

EAT MY TEETH, fot. Sophie Louise

Po mocnym ciosie ze strony Eat My Teeth przychodzi czas na Nameless Creations. Zespół wnosi do składanki kolejny powiew świeżości, łącząc garage/proto-punk z mroczną estetyką inspirowaną kinem i literaturą grozy. Czuję w tym mniej deathrocka (choć słychać go znacznie wyraźniej podczas koncertów), co bynajmniej nie jest zarzutem, gdyż czyni z kapeli najoryginalniejszą ze składankowego grona. To kolejna grupa, która bawi się formą, przechodząc gładko z weselszych, wczesno punkowych rytmów w nagłą falę ciężkiego, gitarowego hałasu, sprzężenia i kabaretowych motywów. Choć dwa pierwsze utwory mają w sobie więcej eksperymentalnej świeżości, Things That Serve wypada równie przyjemnie, wnosząc trochę słońca na nasz upiorny cmentarz. Tak jakby unosił się nad nim duch Luxa Interiora.

NAMELESS CREATIONS © All Rights Reserved

Last but not least. Marie Laveau przynosi nam powrót ponurych dźwięków, ekspresyjnego wokalu i deathrocka sensu stricte. Zespół bardzo revivalowy, zanurzony mocno w latach 80. Wokal Mai, wyrażający najczęściej złość, buntowniczy, brzmi szczególnie ciekawie w utworze Are You Blind. Jest tu spokojniejszy, uwodzicielski, może nieco nazbyt wyciszony. Utwór wpada w ucho do tego stopnia, że nie mogę przestać wciskać replay. Tym zresztą charakteryzują się piosenki pisane przez Marie Laveau – są taneczne, żywiołowe, nie brak im jednak cmentarno-kabaretowego powabu, ponurości połączonej z groteskową wesołością. Moim faworytem, tuż obok Are You Blind,  zostaje Too Bad You’re Gone z lekko przytłumionym wokalem, jak gdyby słyszalnym przez megafon, perfekcyjnie kreujący batcave’ową atmosferę.

MARIE LAVEAUX, fot. https://www.facebook.com/mariexlaveau

Podsumowując, „Warsaw After Midnight” to świetna składanka wnosząca nową jakość na zdominowaną przez elektronikę, polską scenę dark independent. Pomimo wspólnych inspiracji muzycznych i sięgania do deathrockowych korzeni każda z czterech kapel brzmi unikalnie i dodaje tu coś od siebie. Warto zapoznać się z dokonaniami zespołów, a zwłaszcza zobaczyć je na żywo. Cudowne, dopracowane stylizacje i pełne energii show robią ogromne wrażenie. Wspierajmy młodą scenę, która ma odwagę tworzyć na przekór trendom.

„Warsaw After Midnight”:

1. Natures Mortes: Liars

2. Natures Mortes: Bruises

3. Natures Mortes: Pulling Strings

4. Natures Mortes: Inside Out

5. Eat My Teeth: All Junkies Go to Heaven

6. Eat My Teeth: Eat My Teeth

7. Eat My Teeth: Rot

8. Eat My Teeth: Salt Into My Eyes

9. Nameless Creations: Painpowered Machine

10. Nameless Creations: Hate Creates

11. Nameless Creations: Things That Serve

12. Marie Laveau: Naivety

13. Marie Laveau: Too Bad You’re Gone

14. Marie Laveau: Confessor

15. Marie Laveau: Are you Blind

Więcej informacji: https://www.facebook.com/musica.tenebris

Back To Top