Insect Ark „Raw Blood Singing” (Debemur Morti Prod.) [RECENZJA]

Doceniam to, że Insect Ark nie dali się porwać wizji wątpliwej jakości speców od reklamy i nie zostali nazwani supergrupą. Bo przecież biorąc pod uwagę zestaw zespołów, w których maczali palce, byłoby to nawet uprawnione. Na szczęście mamy tu jednak tylko, albo aż, do czynienia z duetem, który szuka swojej drogi w ciężej i jednocześnie subtelnej muzyce

Autor: Wiesław Czajkowski

Ilość muzyki, która ukazuje się współcześnie, jest przerażająca. Wydaje mi się, że słucham dużo, mniej lub bardziej intensywnie grzebię w niszach, które mnie interesują, ale nadal – i to coraz częściej – omijają mnie rzeczy, które chciałem sprawdzić. Na przykład taki Insect Ark. Jeszcze trzy miesiące temu byłem przekonany, że projekt, który nagrał całkiem ciekawą „Marrow hymns”, już od dawna nie istnieje, a dziś nie dość, że spędziłem w towarzystwie następcy wspomnianego wydawnictwa sporo czasu, to jeszcze dzielę się tym co usłyszałem.

Fot. Lupus Lindemann © Insect Ark

„Raw Blood Singing” to niespodzianka, ale miła, świetnie wpisująca się w jesienny klimat, odrobinę senna, szybciej pogrążająca się w braku światła. Oczywiście po duecie z takim, a nie innym muzycznym CV trudno się spodziewać muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej, ale też nie tego zazwyczaj w dźwiękach, które sobie dostarczam, szukam. Może to nadużycie, ale myślę, że pracując z takimi projektami jak Swans, Khanate czy Wrekmeister Harmonies, przesiąkasz na wylot specyficzną mieszanką ciężaru i mroku. Insect Ark gra ciężką muzykę, ale w żadnym razie nie jest to próba podpięcia się pod popularność bardziej znanych zespołów, w które byli lub są zaangażowani muzycy. To mrok i ciężar autorski, własny.

Insect Ark © https://www.facebook.com/InsectArk

Jakoś się tak wydarzyło, że przykleiła się do twórczości Insect Ark łatka psychodelic doom, ale moim zdaniem bardziej trafnie można opisać ich styl jako udaną próbę przeniesienia shoegaze na grunt drone/doom. Jest to muzyka ciężka, chwilami przytłaczająca. Jednocześnie wydaje się dość wyraźnie zaznaczać swój subtelny, nieco senny charakter. Dźwięki generowane przez Insect Ark płyną spokojnym nurtem starej rzeki (nie mylić ze Starą Rzeką), gdzieś pomiędzy miękkim wokalem, ciężkim gniotącym riffem a zgrzytami sprzężeń i drone’owych buczeń. Album został ubrany w brzmienie, które uwydatnia atuty wspomnianych elementów, dzięki czemu nie mamy problemu z odbiorem, co przy muzyce obracającej się w podobnych rejonach wcale nie jest oczywiste. Jeżeli miałbym poszukać  podobnego sposobie wyrażania emocji dźwiękiem, to zwróciłbym uwagę na takie zespoły jak Locrian, Nadja czy Fvunerals.

„Raw Blood Singing” to ciekawa kontynuacja drogi obranej na poprzednich płytach Insect Ark, ale mam też wrażenie, że jest to już pełnoprawnie własny muzyczny świat, który nie ogląda się na innych.

Zespół 7 listopada zagra w Berlinie. © https://www.facebook.com/InsectArk

Obserwuj Insect Ark:

https://www.facebook.com/InsectArk

www.insectark.com/

O autorze: Z ciężką muzyką związany od tak dawna, że już sam nie pamięta, kto był pierwszy – Celtic Frost czy Venom. W połowie odpowiedzialny za Disco Hospital Booking, niezależną inicjatywę koncertową skupioną wokół alternatywy.

Back To Top