1 marca w warszawskich Chmurach koncerty zagrały trzy zespoły: Insect Ark – pod wodzą Dany Schechter, The Devil’s Trade – neofolkowy projekt Dávida Makó, Ceremony Long – nowy zespół muzyków znanych z formacji Ciśnienie
Autor: Michał Friedrich
Klincz zimy z wiosną. Gęstniejąca mgła przepoczwarzająca się w chłodną mżawkę, przenikliwy wiatr, ciężkie chmury (nomen omen!) przyspieszające nadejście zmroku wbrew marcowej już dacie, czyli… idealny anturaż dla dźwięków, które prowadzić mają w rozmaite rejony mroku. Spacer przez warszawską Pragę sam w sobie może być przeżyciem (nawet jeżeli zaoszczędzone nam będzie spotkanie z wciąż czającymi się w jej zaułkach demonami), zwłaszcza jeśli jego cel to legendarne podwórko przy 11 Listopada. Sobotni wieczór 1.03. zapowiadał się lepiej niż dobrze. Jaki był w rzeczywistości?
Chmury – najbardziej twinpeaksowy klub Warszawy (kto bywa, ten wie!) – zapełniały się niezbyt szybko, lecz dało się odczuć, że publiczność stawi się licznie, by słuchać trzech bardzo różnych zespołów, dla których muzyki wspólny mianownik stanowi jakość. To zawsze najlepsze kryterium wyboru. Załoga Disco Hospital Booking dobrze o tym wie. Ceremony Long. The Devil’s Trade. Insect Ark. Trzy portale do świata niepokoju, mroku i gniewu przeobrażonych w niebanalne dźwięki.
Ceremony Long – fantasmagoryczny lot
Gwałtowny sobotni puls wielkiego miasta uniemożliwił piszącemu tych kilka słów obejrzenie całego występu katowickiego tercetu, jednak relacje publiczności nie pozostawiają złudzeń, że od samego początku był to występ intrygujący, pełen kontrolowanego szaleństwa, w którym nie brakowało najsmakowitszych składników awangardowego metalu, gitarowego noise’u, (dark?)jazzu, wreszcie – po prostu pasji. Wszystko to znane także z występów i nagrań zespołu Ciśnienie, w którym udzielają się muzycy Ceremony Long.
Ani jednego, ani drugiego projektu nie wolno pominąć, jeśli ceni się Falarek Band, Kinsky’ego, Kobong, (…). Jednak zestaw skojarzeń mógłby być też zupełnie, zupełnie inny. Zarówno płyty, jak i koncerty katowiczan to bluźnierczo-groteskowo-fantasmagoryczny lot w przedziwne rejony czasoprzestrzeni. Trzeba doświadczyć! A raczej doświadczać.


The Devils Trade – nastrojowy doomfolk
Druga odsłona sobotniego muzycznego tryptyku to występ Dávida Makó – węgierskiego gitarzysty i pieśniarza (nie mylmy z piosenkarzem) występującego pod szyldem The Devil’s Trade. Postawny, łysy, wąsaty mężczyzna w czerni, z gitarą wymienianą co jakiś czas na banjo w stylu Pete’a Seegera. Tylko tyle? Nie, znacznie więcej.
Głos – niski, niekiedy tubalny, lecz bez trudu wchodzący w wysokie rejestry, gdy węgierski szaman zechciał wykrzykiwać strofy swoich ciemnych pieśni. Słowa – gęsta atmosfera stworzona przez Makó, sprzyjająca refleksji o tym co boli, jątrzy, uwiera, nie chcąc skryć się w zakamarkach jaźni, zdecydowanie nie sprzyjała żartom.


A jednak pomiędzy utworami nie zabrakło wplatanych niezwykle naturalnie, inteligentnie zabawnych komentarzy politycznych, społecznych, sytuacyjnych. Zaburzenie decorum? Raczej jego przewrotne dopełnienie. Gest – oszczędny ruch sceniczny mistrza ceremonii sprzyjał wrażeniu szlachetnej, lecz pełnej niepokoju ascezy, która charakteryzowała ten nastrojowy, chwilami hipnotyczny występ.
Choć muzyczne etykietki często wskazują błędne ścieżki, to „doomfolk”, jeden z tagów umieszczonych na bogatym bandcampowym profilu artysty, wydaje się określeniem precyzyjnie opisującym tę nastrojową, nieco złowrogą muzykę. Ojczysty język, w którym śpiewa artysta, brzmiał chwilami jak magiczne formuły lub zadawnione funeralne inkantacje.
Insect Ark – inwazja destrukcyjnych dźwięków
Akt trzeci. Nazwisko Dany Schechter może stanowić trop dla tych, którzy nie znają twórczości Insect Ark; amerykańska wokalistka, basistka, kompozytorka i graficzka rezydująca w Berlinie znana jest ze współpracy ze SWANS oraz Angels of Light, lecz także z liderowania intrygującemu, indie rockowemu projektowi Bee and Flower, który zakończył działalność po przeszło dekadzie.
Międzynarodowy tercet (w nagraniach pojawiają się muzycy sesyjni), którym Schechter dowodzi obecnie, prezentuje awangardowe podejście do takich tradycji muzycznych jak doom, drone, noise, choć złożone dźwiękowe struktury oraz przestrzeń do improwizacji, którymi charakteryzują się dokonania Insect Ark, ewokują skojarzenia z… dark jazzem? Ta ambitna, awangardowa twórczość spotkała sie z ciepłym przyjęciem słuchaczek i słuchaczy, jeszcze długo po występie Schechter et consortes dyskutujących o skojarzeniach ze SWANS (zwłaszcza wczesnym), Khanate, lecz także Ulcerate, a nawet pierwszymi płytami Cult of Luna, (…).

Konotacji może być wiele, jednak dystynktywna cecha Insect Ark grających na żywo – przynajmniej tego wieczoru – to potężnie brzmiąca, dominująca nad pozostałymi instrumentami oraz głosem wokalistki, perkusja. Jej brzmienie czyniło występ tercetu wymagającym i konfrontacyjnym dla publiczności, co trzeba uznać za atut; nie ma tu miejsca ani na sztywne konwencje, ani na kompromisy.
Surowość brzmienia oraz siła wyrazu tej muzyki słyszanej na żywo są o wiele intensywniejsze niż doświadczane z nagrań. Inwazja destrukcyjnych dźwięków znajduje swoje odzwierciedlenie w apokaliptycznej nazwie zespołu – arka nie służy ocaleniu jak w Księdze Genesis, lecz zagładzie – być może to insekty zajmą miejsce niszczących świat i samych siebie egzemplarzy gatunku homo sapiens (?). Być może one staną się bardziej ludzkie niż ludzie, zupełnie jak bohaterowie satyry Karela Čapka Z życia owadów. Ścieżka dźwiękowa do Apokalipsy według Dany Schechter ma również tę właściwość, że stymuluje wyobraźnię. Bez zbędnych subtelności, lecz z mocą.


Disco Hospital Booking: https://www.facebook.com/DiscoHospitalBooking
Insect Ark: https://insectark.bandcamp.com
Więcej o Insect Ark: Sprawdź tutaj