Futuryzm i widmontologia: Clock DVA w Łodzi [RELACJA]

Koncert brytyjskich pionierów awangardowego industrialu, Clock DVA, odbył się 22 listopada i był pierwszym na polskim gruncie od czasu ich występu na Wrocław Industrial Festival 2011. Tym razem odbył się w łódzkiej Fabryce Sztuki, instytucji o profilu edukacyjnym, która w ramach swojej interdyscyplinarnej działalności przybliża odbiorcom muzykę, taniec, kino, teatr i rozmaite sztuki wizualne

Autorzy: Justyna Wróblewska, Bartłomiej Krawczyk

Clock DVA jest jednym z najdłużej aktywnych zespołów electro industrialnych/EBM, choć na trzech pierwszych albumach (White Souls in Black Suits z 1980 r., Thirst z 1981 r. oraz Advantage z 1983 r.) słyszalne są wpływy awangardowego post-punka, funka, dark jazzu i noisu. W 1989 r. nakładem Wax Trax! Records ukazał się najsłynniejszy i równocześnie nasz ulubiony album Clock DVA Buried Dreams – z okładką, której centralny element stanowi reprodukcja Etant donnes (1966), czyli szokująca instalacja słynnego rzeźbiarza i malarza Marcela Duchampa (1887–1968), być może inspirowana brutalnym wampirycznym morderstwem początkującej aktorki Elizabeth Short (Czarnej Dalii) w 1947 r. w Los Angeles.

Buried Dreams to album zarówno taneczny, jak i mroczny, perwersyjny i niepokojący, którego słuchanie przykuwa uwagę, nasuwa na myśl wiele ciemnych wizji i skojarzeń. Nie na darmo do złowieszczego albumu przylgnęła etykieta cyberpunk industrialu; jednak jest to industrial podszyty seksualną perwersją Elżbiety Batory i markiza De Sade. To najczystsza elektroniczna ciemność, która oblepia słuchacza i nie chce wypuścić ze swoich macek. Podobna do tej, którą odnaleźć można u Die Form, SPK, Skinny Puppy, Sleep Chamber, Chrisa & Cosey.

Clock DVA w Łodzi, fot. Justyna Wróblewska

Warto w tym miejscu przytoczyć jeszcze jedną ekscentryczną ciekawostkę: podobno seryjny morderca i kanibal z Milwaukee, Jeffrey Dahmer, w chwili aresztowania 22 lipca 1991 r. słuchał właśnie Buried Dreams Clock DVA. Oczywiście gdy ta informacja wypłynęła do prasy, sprzedaż albumu z 1989 r. szybko poszła w górę. Na Buried Dreams – oprócz eksploracji okultyzmu, mrocznego mistycyzmu, śmierci, zła i perwersji – ujawnia się także charakterystyczna dla cyberpunka fascynacja innowacyjnymi technologiami, słyszalna choćby w The Hacker czy Sound Mirror, ale także na późniejszych wysoce cenionych albumach Clock DVA: Man Amplified, Digital Soundtracks (oba z 1992 r.) i Sign (1993).

Fot. Justyna Wróblewska

Adi Newton był zresztą jednym z pierwszych twórców otwarcie wyrażających swe obawy względem AI oraz rosnącej kontroli systemu nad jednostką, czego owocem stał się album Computer Age (1984). Legendarny zespół z Sheffield wywarł ogromny wpływ na ewolucję muzyki klubowej i EBM. Eksperymentalne i poszukujące podejście Newtona zaowocowało powstaniem wielu dzieł nowatorskich niczym Czarny kwadrat na białym tle Kazimierza Malewicza.

Fot. Justyna Wróblewska

Poza Clock DVA na łódzkiej scenie zagrał też Egoist – electro-industrialny projekt Kuby Włodarskiego, który zadebiutował 20 lat temu i, niestety, zniknął ze sceny na wiele lat. Triumfalny powrót nastąpił w 2021 r. przy okazji reedycji debiutanckiego albumu Breaking Moment. Na scenie Kubie towarzyszył Wojtek Król znany z Controlled Collapse czy Cliks. Występ Egoist oczarował nas już od pierwszych minut.

Wpływ kanadyjskiej szkoły electro-industrialu jest wyraźnie wyczuwalny, a najnowsze utwory dowodzą, że od czasu debiutu projekt dojrzał i ewoluował (dowodem rewelacyjne Phantoms). Robotyczne wokale, mechaniczne beaty, dźwięki atakujące zmysły, a także teksty zmagające się z problematyką rewolucji technologicznej tworzą wymarzony spektakl dla każdego fana agresywnej muzyki tanecznej, EBM i industrialu. Do głowy przychodzą Front Line Assembly, Noise Unit, Skinny Puppy, Decoded Feedback, Headscan, Abortiv Gasp, Haujobb. Nie można było wymarzyć sobie lepszego supportu dla legendarnego Clock DVA

Fot. Justyna Wróblewska

Punktualnie o 21 na scenę wychodzą Adi Newton, TeZ i E Gabriel Edvy odziani w oliwkowo-zielone uniformy. Koncert rozpoczyna się od Acceleration, utworu z wydanej w 2023 roku płyty Noesis, która udowodniła, że Clock DVA przechodzi kolejny renesans. Futurystyczne dźwięki przenikają w astralną audiosferę, idealnie zgrywając się z tekstami opowiadającymi o negatywnych aspektach rozwoju technologii (jakże aktualny temat dziś, w czasach szybkiego rozwoju AI) czy rozczarowaniem takimi ideami jak kosmizm. No changes will last – deklamuje Adi w rytm pulsującego beatu.

Fot. Justyna Wróblewska

Kosmicznym dźwiękom ostatniej płyty towarzyszy kalejdoskop obrazów złożony z wizji pozaziemskich przestrzeni, projekcji fal dźwiękowych i danych cyfrowych. Zespół nie ogranicza się jednak do promocji Noesis – muzycy powracają do wielu kultowych utworów z Buried Dreams. Teksty powtarzane niczym mantra, sample z filmów i oprawa wizualna, która przypomina nam o lejtmotywie w postaci relacji jednostka-człowiek oraz ewidentnych inspiracjach sztuką takich twórców jak El Lissitzky, tworzą niesamowity spektakl kontrkulturowego futuryzmu.

Fot. Justyna Wróblewska

Świetne nagłośnienie, oświetlenie i bliskość niewielkiej sceny wpływają na intymny nastrój i nasze osobiste przeżycia, znacząco je ubarwiając. Setlista składa się zarówno z utworów tanecznych (The Hacker, Sound Mirror), niepokojąco mrocznych (The Reign), jak i poruszająco-rozmarzonych (Return to Blue zawierające w sobie silne pokłady nostalgii człowieka patrzącego z kosmosu na oddalającą się Ziemię).

W jednej chwili przenosimy się do brudnych fabryk w Sheffield, w kolejnej do cyberpunkowego świata ludzi-maszyn, by ostatecznie wylądować na Księżycu. Podróż z Clock DVA można uznać za jedną z najpiękniejszych, jakie dane nam było przeżyć. 

Back To Top